środa, 1 grudnia 2010

Akademik

Oprócz 3 lat pomieszkiwania w internacie, nie miałem wcześniej styczności z życiem w komunie. Internet to jednak coś zupełnie innego, wychowawcy, zasady, regulaminy bla bla bla. Miało to swoje dobre strony w tamtym okresie (patrząc z perspektywy czasu).

Obecnie mieszkam w VIVES, wydaje się być niezłym miejscem, biorąc pod uwagę koszty, wyposażenie i warunki.
Oczywiście nie jest tak różowo. Dużo ludzi powoduję, że czasami panuje na korytarzu dość znaczący hałas, co w dzień nie przeszkadza ale około 2:00 w nocy już nie jest takie miłe. Poza tym dziwnie zachowujące się światła pod prysznicem, pojawiający się bałagan w kuchni. Niewiele tego, także nie ma co narzekać. Pozytywne aspekty przebywania w takiej komunie rekompensują te drobne wady.

Dzisiaj natomiast zaskoczyła nas powódź w kabinach prysznicowych. Zagrożenie wygląda na poważne. Przeprowadzone testy nie dowiodły, że grozi nam zalanie wodą pochodzącą z trzeciego piętra. Poziom wody jest jednak nazbyt wysoki.
Spotkała nas też inwazja gryzoni, na szczęście zaaplikowane środki opanowały sytuację. Zabiliśmy jakieś 5 sztuk.
Przetrwaliśmy już chwilowy brak prądu, mniej chwilowy brak internetu, brak ciepłej wody. Teraz z uwagi na te siarczyste mrozy można się spodziewać braku ogrzewania.

Co jest kapitalnego w mieszkaniu tutaj, ogólnie w wyjeździe na studia gdziekolwiek indziej. Oczywiście ludzie, możliwość kontaktowania się z nimi, wymiany opinii. Nigdy w tym nie byłem dobry, także się doszkalam tutaj. Druga rzecz to nauka języka angielskiego a właściwie to ciągłe jego używanie. Chwilę temu miałem sytuację gdy wyrwany z myśli zostałem poproszony o coś po angielsku, bach zacząłem odpowiadać po polsku. Śmiechu co nie miara. Na niderlandzkim z kolei ciągle mi się coś przypomina z niemieckiego. Jest bardzo zabawnie.

O studiach tutaj napiszę kiedyś jeszcze, zapowiada się mniej zabawnie w czasie sesji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz